– W ten sposób, więc Rocco pokonuje wrogów – rzekła powoli rudowłosa kobieta, kiedy Diamante opowiedział jej o wszystkim.

Ojciec znów wymierzył mu karę, ale tym razem chłopiec przyjął ją nieomal radośnie. Nade wszystko chciał spotkać nieznajomą i nie przerażały go nawet czary ojca.

– Książę Orvieto chciał go zabić – odparł niepewnie, bo wydawało mu się, że słyszy w jej głosie przyganę. – Był przecież znak. Testa di Cavallo uroniła trzy krople krwi.

Rudowłosa kobieta stała tuż przy kracie, oparta o ścianę. Jej jasna suknia lekko połyskiwała w ciemności.

– Wiesz, skąd w Porta dei Leoni wzięła się Testa di Cavallo? – spytała.

Chłopiec skinął głową.

– Severo ją uczynił z końskiej skóry, mosiądzu i żywego srebra, aby po kres czasów chroniła książęta-magów Brionii i przestrzegała ich przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.

– Nie – odparła. – Zrobili ją magowie z Centocchio, kiedy książę Brionii wyprawił się w ujście Fiume Bianco i podbijał kolejno ich miasta, aż wreszcie zostało tylko najpotężniejsze z nich, Isl, wzniesione na skale daleko w morzu i wąską groblą połączone z suchym lądem. Wtedy czarnoksiężnicy wiedzieli już, że ostatnie z wolnych księstw Półwyspu gaśnie bezpowrotnie, a żaden z nich nie ma dość mocy, aby pokonać Severa. Postanowili jednak stworzyć dzieło, które pozostanie, kiedy ich już zabraknie, i zachwyci nawet ich największego wroga. Zrobili rzecz niespotykaną, gdyż czarnoksiężnicy nie słyną z ufności: połączyli siły, aby zwabić demona, którego nigdy wcześniej nie oglądano w podksiężycowym świecie, i zamknąć go w kształt rumaka w kolorze srebra i złota. Po siedmiu latach oblężenia armia Severa złamała wreszcie opór i weszła do miasta. Rzezi nie było końca, bo obrońcy, nie licząc już na litość, walczyli o każdy budynek, każdy plac i kawałek muru. Najdłużej broniła się katedra nad samym brzegiem morza. Kiedy w końcu wyłamano wrota, ze środka wypadł rumak – był wysoki jak kolumny podtrzymujące portyk świątyni, a od uderzeń jego kopyt pękały głazy. Zanim ktokolwiek ocenił niebezpieczeństwo, stratował całe setki żołnierzy i parł naprzód, szukając samego Severa.

– Ale nie pokonał go! – wykrzyknął chłopiec, pochłonięty tokiem opowieści.

– Nie, nie pokonał – usłyszał w jej głosie uśmiech. – Severo okiełznał go, acz nie bez trudu, i na jego grzbiecie ruszył na spotkanie magów. Niestety, kiedy dotarł do świątyni, wszyscy już nie żyli: przelali wiele krwi, aby na zawsze związać demona w kształt zwierzęcia.

– Chciał darować im życie? – spytał z niedowierzaniem Diamante. – Przecież próbowali go zabić.

– Cenił piękno, nawet śmiercionośne, a ów wierzchowiec był jednym z największych cudów, jakie oglądał. Za każdym razem, kiedy dosiadał rumaka, ten próbował go uśmiercić, takie, bowiem było życzenie czarnoksiężników i cel jego istnienia. Severo nie mógł jednak pozwolić, aby tak niebezpieczna rzecz wpadła w obce ręce, więc zanim wyruszył do Golfo delle Lacrime na spotkanie Arimaspi, odciął mieczem głowę konia i przymocował ją nad wejściem do Porta dei Leoni. Nikt nie rozumiał, po co to uczynił. Jedynie najstarszemu synowi zdradził, że odtąd Testa di Cavallo będzie strzegła dzieci zrodzonych z krwi jego i Arachne, a jeśli stanie pod nią ktoś, kto zechce nastawać na ich życie, z głowy bestii wyciekną trzy krople krwi.

– I właśnie tak się stało, kiedy książę Orvieto z orszakiem przejeżdżał przez bramę.

– Być może – odparła z namysłem. – Jednak… Nie tylko twój ojciec wiedzie swój ród od Severa i Arachne. Jedna z ich wnuczek poślubiła księcia Orvieto i krew książąt Brionii płynie także w ich rodzie.

– Co z…? – urwał, pojmując, co naprawdę wynika z jej słów. -Ojciec nie mógłby…

Kobieta potrząsnęła głową.

– Magia nie jest sprawą łatwą ani nieskomplikowaną. Wiem tylko, że dwóch książąt z rodu Severa stanęło pod Testa di Cavallo i któryś z nich uknuł spisek przeciwko drugiemu. Demon zrobił to, do czego do stworzono. Ostrzegł o niebezpieczeństwie.

Diamante zamilkł, rozmyślając nad opowieścią. Nie radził sobie zbyt dobrze z zaklęciami, ale jak każde dziecko w rodzie magów znał prawa rządzące magią – spętany demon spełni zaledwie trzy życzenia wykraczające poza naturę rzeczy, w którą go zmieniono, jedynie śmierć maga wyzwala demona, jeśli czarnoksiężnik nie użył własnej krwi, aby na dobre utrwalić zaklęcie.

– Jak to możliwe – zapytał, tłumiąc ziewnięcie – że Severo zdołał zmienić zaklęcie magów z Centocchio, skoro posłużyli się własną krwią, aby stworzyć rumaka?

– Zauważyłeś – pochwaliła go. – Wierzchowca stworzono, aby zabił Severa. Po śmierci maga ustał cel i sens istnienia rumaka, więc rozpadłby się bez śladu, pozwalając demonowi odlecieć ponad księżyc. Severo wszakże uczynił coś, czego nie próbował nikt wcześniej. Dołączył własne zaklęcie do poprzedniego, wplótł je lekko jak wstążkę w końską grzywę. Póki mag żył, nie miało to żadnego znaczenia. W tej samej chwili, kiedy umarł i demon odzyskał swobodę, zaklęcie zacisnęło się wokół niego niczym jedwabna wstążka, pętając go na nowo. Ani wcześniej, ani później nikt nie dokonał podobnej sztuki.

– Ale mnie się uda – wyszeptał w półśnie chłopiec. – Kiedy dorosnę, zadziwię was cudami, jakich jeszcze nie oglądaliście…

Historyk powiada, że Arachne, umiłowana małżonka Severa, była niewiastą wielkich przymiotów, wprawną w rozlicznych kunsztach, przynależnych jej z racji pozycji i urodzenia. Szczególnie wszakże słynęła jako hafciarka i gobeliniarka, twórczyni dzieł niezwykłej urody. Przez długie lata pracowała w skupieniu, czyniąc rzeczy rzadkie, niepodobne do żadnych innych. Spomiędzy owych cudów jeden gobelin był szczególny i najdoskonalszy w swoim pięknie. Arachne podarowała go najstarszemu ze swoich synów w ten sam dzień, kiedy wraz z mężem wyruszyła na spotkanie Arimaspi. Kazała zawinąć gobelin w płótno i schowała go w skrzyni, tę zaś zniesiono do nieprzemierzonych lochów pod briońską cytadelą i ukryto w miejscu, które Arachne wyjawiła jedynie pierworodnemu. Wówczas też przykazała mu, aby strzegł tego gobelinu niczym źrenicy oka, w nim, bowiem zapisana jest chwała i zagłada wszystkich, którzy narodzili się już i jeszcze się narodzą w podksiężycowym świecie z krwi Arachne i Severa.

Jak powszechnie wiadomo, oboje zginęli na brzegu morza, w Zatoce Łez, której wody stały się tamtego dnia czerwone od krwi barbarzyńców. Syn i następca księcia usłuchał ostrzeżeń matki i póki żył, gobelin pozostawał w ukryciu, pochowany głęboko w skalnych korytarzach pod twierdzą. Jego następca wszelako drwił ze starych lęków i ufny w potęgę swojej magii, a także moc oręża Brionii, przykazał wydobyć cenną oponę z lochów i przyozdobić nią ścianę sali poselstw ku większej wspaniałości swego dworu. Rychło wieść o dziwie rozeszła się szeroko po Półwyspie i gobelin stał się jednym z najbardziej pożądanych cudów Brionii. Podziwiano niezwykłą zręczność gobeliniarki, wierność kształtów i doskonałość barw, które sprawiały, że zwierzęta z kobierca zdawały się poruszać jak żywe przed oczyma patrzących. Jednakowoż prawdziwa wartość gobelinu -przepowiednia o przyszłości rodu Severa – pozostawała utajona i żaden wróż ani hierofanta nie potrafił jej odgadnąć.

Stąd też potomków Severa i Arachne zaczęto pospolicie nazywać Principi dell'Arazzo, Książętami Gobelinu.

Niektórzy jednak twierdzili, choć nikt nie ośmielił się rzec tego głośno w obecności książąt Brionii, że kiedy pierwszy raz spojrzała w twarze swoich synów, Arachne dostrzegła w ich oczach piętno demonów, ślad po zakazanych praktykach ich ojca. Przewidziała też, że pewnego dnia demony zapanują nad nimi, co naznaczy kres rodu książąt-magów Brionii. Aby zapobiec ich zagładzie, dopuściła się zbrodni, którą w innych czasach ukarano by kamienowaniem. Sięgnęła po zakazaną wiedzę czarodziejów, aby okiełznać demony i cienkimi nićmi związać je w formie gobelinu.

Omyliła się jednak, jako że przeklęte nasienie demonów, synów ułudy i opętania, nie daje się poskromić ludzkim palcom.